Bogaty młodzieniec miał dobre pragnienia, był gotowy pójść za Chrystu-sem, pragnął życia wiecznego. Miał odwagę zbliżenia się do Jezusa, aby posta-wić Mu pytanie o swoje życie: „Co mam czynić?”.
Pomyśl przez chwilę o spotkaniach, w któ-rych uczestniczysz. Czy zdarza ci się nudzić, na-wet wtedy, gdy zależy od nich twoje życie, zdro-wie, praca? Gdy przychodzisz do dyrektora w dniach, gdy kolejne osoby są zwalniane z pracy, będziesz bardzo rozważny, bo wiesz, że od prze-biegu tej rozmowy może zależeć bardzo dużo.
Jeśli na modlitwie spotykasz się z Bo-giem, On także może ci powiedzieć coś bardzo ważnego. Może zechce zaprosić cię do jakiejś straty, ofiary, daru ze swoich bogactw. Jakiej straty się boisz? Jezus patrzy z miłością i prosi cię: „Moje drogie dziecko, proszę…”.
Jeśli wyobraźnia podsuwa ci ciąg dalszy tego zdania, spróbuj pomyśleć o dwóch spra-wach. Po pierwsze, czy jesteś w stanie uwierzyć, że to sam Bóg spojrzał na ciebie z miłością i do czegoś cię zaprosił? Czy wierzysz, że wezwanie do straty jest zawsze połączone z Bożym pragnieniem, aby cię bardziej obdaro-wać? Po drugie, jeśli to, co sobie pomyślałeś, wzbudziło w tobie smutek, niepokój, niedowierzanie, może to znak, że sam Bóg pokazuje miejsce w twoim sercu, gdzie On nie jest najważniejszy, to miejsce, gdzie jesteś boga-tym młodzieńcem, który pozostaje zasmucony. Jeśli właśnie tak działa w to-bie Bóg, to bądź pewien, że równocześnie uzdalnia cię, byś Go wybrał, nie w przekonaniu o swojej wielkości, ale w pokorze (czytaj – w przyjętej praw-dzie o własnej biedzie). Przez ucho igielne (jedną z małych jerozolimskich bram) wielbłądy potrafiły przejść tylko na kolanach.