„Jeśli Mnie kto miłuje, będzie zachowywał moją naukę,

a Ojciec mój umiłuje go, i przyjdziemy do niego,

i będziemy u niego przebywać”.

 

Kilka lat temu, z przymrużeniem oka, opowiadano w Polsce o amerykańskich instrukcjach obsługi  takich urządzeń jak np. żelazko, zaczynających się od zwrotu „włóż sznur do gniazdka”. Pewne rzeczy są tak oczywiste, że nie potrzebują ani komentarza, ani tym bardziej instrukcji. Stąd niekłamany uśmiech towarzyszy nam, gdy widzimy, że ktoś próbuje tłumaczyć sprawy o których doskonale wiemy.

Czy jednak w życiu duchowym nie jest tak, że uporczywie szukamy jakiś instrukcji? Zakłopotani podchodzimy nieraz do chrześcijaństwa, jak do skomplikowanej maszyny, która może mieć swoje kaprysy i obchodzenie się z nią według utartych schematów nie zawsze przynosi ten sam skutek, co może być źródłem zniecierpliwienia.

Jezus przypomina nam, że życia duchowego nie da się zmierzyć od linijki; że nie można wyciągnąć z Ewangelii swoistego „ekstraktu”, który podobnie do leczniczej pigułki, byłby do zastosowania zawsze i wszędzie. Jeżeli chcemy, nawet nieśmiało, wchodzić w głębię naszej wiary, napotykamy Tajemnicę nieskończenie przekraczającą nasze sposoby rozumienia i radzenia sobie z rzeczywistością. Chrystus chce, abyśmy nie poprzestawali na przyjmowaniu i przestrzeganiu Jego nauki; abyśmy nie tylko przyjmowali Jego błogosławieństwo i łaski sakramentalne, jako Coś, co przychodzi spoza nas, ale byśmy odkryli, że przez wiarę i przyjaźń z Nim, nasze życie staje się przestrzenią, w której On mieszka.