„Powiem sobie: Masz wielkie zasoby dóbr, na długie lata złożone; odpoczywaj, jedz, pij i używaj! Lecz Bóg rzekł do niego: Głupcze, jeszcze tej nocy zażądają twojej duszy od ciebie; komu więc przypadnie to, coś przygotował?”.
Iluż to ludzi w naszych czasach naśladuje – i to w stu procentach – bogacza, o którym mówi Pan Jezus. Iluż to zapracowanych po łokcie, zadyszanych, często bez wytchnienia, byle tylko zgromadzić trochę pieniędzy, byle być bogatym. Wprawdzie u nas w Polsce wzbogacenie się nie jest rzeczą łatwą, mimo to udziela się nam ogólnoświatowe pragnienie posiadania, gromadzenia bogactwa. Mieć! Mieć jak najwięcej! Coraz częściej słyszymy, powtarzane jako maksyma życiowa, tragiczne słowa: „Głupi bo biedny, biedny bo głupi”. Nie ma się czemu dziwić. Ważna jest przecież nie sama ilość bogactwa, ale stosunek do niego. Chrystus potępił człowieka zamożnego nie za to, że dużo posiadał, lecz za to, że zgromadził, aby jeść, pić, odpoczywać, używać. A przecież na to nie potrzeba tysięcy dolarów. Można mieć kilka tysięcy w kieszeni, gromadzonych przez tydzień tylko po to, by je rozpuścić w jeden niedzielny wieczór. Dla tego człowieka zbierane przez tydzień złotówki stają się bóstwem. O nich myśli od rana do wieczora, im składa w ofierze wszystko. Czegóż się nie robi na ziemi, aby tylko zdobyć trochę pieniędzy? W odniesieniu do takiego właśnie człowieka Pan Jezus stosuje to mocne słowo: „głupcze”. Iluż ludzi ochrzczonych, iluż spośród nas usłyszałoby od Boga to twarde słowo: „głupcze”? Mądrość Ewangelii polega na tym, że wszystko ustawia na właściwym miejscu, że wie, co przedstawia prawdziwą wartość, co rzeczywiście jest skarbem.
Według Ewangelii człowiek bogaty to nie ten, który zgromadził skarb dla siebie, ale ten, który zdobył skarb wielki w oczach Boga. Kto zrozumiał, że prawdziwe bogactwo jest bogactwem serca, a nie kieszeni, odkrył piękno Ewangelii i prawdziwego chrześcijaństwa.