24. grudnia 2018 roku, w Wigilię Narodzenia Pańskiego, w nocy tuż przed Pasterką, Pan Bóg powołał do wieczności naszego Pana Kościelnego, śp. Brunona KNURA, który przeżył 75 lat. Pan Brunon przez ostatnie 6 lat gorliwie i z całkowitym oddaniem pełnił funkcję Pana Kościelnego w naszej Parafialnej Wspólnocie. Pełni żalu i bólu po stracie tak wspaniałego człowieka, pożegnaliśmy go podczas Mszy św. pogrzebowej w naszej studzieńskiej świątyni w sobotę, 29. grudnia 2018 roku.
Panie Bronku, odpoczywaj w pokoju!
Fragmenty kazania pogrzebowego:
W tym radosnym okresie, kiedy zgodnie z liturgią dziękujemy Panu Bogu za narodziny Jego Syna, przychodzi nam pożegnać śp. Brunona KNURA: męża, ojca, dziadka, pradziadka, brata, szwagra, wujka, sąsiada, parafianina, naszego drogiego Pana Kościelnego. Człowieka o wielkim sercu, szanującym każdego, skromnym i cichym, pracowitym, zasługującym na szacunek innych.
Śp. Brunon odszedł z tego świata w nocy z 24 na 25 grudnia (tuż przed pasterką) po zaledwie 3-miesięcznej chorobie, pobytach w szpitalach. Wierzę w to, że nasz Pan Kościelny (tak jak stara Małgorzata z opowiadania, które przytoczyłem na początku) spotkał tej nocy przy swoim szpitalnym łóżku Dzieciątko, które, schodząc na ziemię, wzięło go za rękę i zaprowadziło do Nieba… Przecież i on, jako Kościelny, ciągle przygotowywał ów „Kaftanik” dla Dzieciątka: szykując ołtarz, naczynia liturgiczne, dbając o piękno liturgii, szaty, aby Jezus mógł rodzić się każdego dnia na ołtarzu w naszej świątyni (…)
Jego życie było wypełnione troską o rodzinę. Wraz z małżonką panią Reginą troszczył się o właściwe wychowanie swoich dzieci, a potem uczestniczył bardzo czynnie w wychowaniu swoich wnucząt, którzy byli z nim niezwykle związani. Kochali swojego dobrego dziadka! Dbał o rodzinny dom, chciał by był na godnym poziomie, by stanowił prawdziwą oazę rodzinną. I tak było: miłość i życzliwość można tam było zauważyć na każdym kroku – miłość do żony, córki, syna, miłość do zięcia, do synowej, miłość do wnuków, prawnuków… Miłość odwzajemnianą na każdym kroku…
Po rodzinie najbliższą dla niego wspólnotą była parafia, z którą od lat czuł się związany. Troski parafii były jego troskami. Wspomagał ofiarnie swoich duszpasterzy… Ostatnie 6 lat wypełnione były troską o kościół, jego otoczenie, plebanię, zabudowania parafialne, ogród, cmentarz… Jako Pan Kościelny czuł się odpowiedzialnym za wszystko – za każdą rzecz, za każdy budynek parafii, za piękno kościoła, za liturgię, w której każdego dnia budował swoją wiarę i miłość do Boga i ludzi… Brał udział we wszystkich dziełach związanych z szeroko rozumianym „budowaniem” naszej parafii… Jeszcze w wakacje, razem z Jurkiem – swoim zięciem – przeprowadził remont klatki schodowej na plebanii… Dzisiaj w imieniu całej naszej parafialnej wspólnoty, wszystkich kapłanów, szczególnie – w swoim imieniu – chcę podziękować mu z serca, za wszelkie dobro, jakie uczynił. Osobiście miałem mu okazję powiedzieć: dziękuję Ci Bronku za wszystko, jeszcze w Wigilię, kiedy przed wyjazdem do rodzinnego domu odwiedziłem go w szpitalu… Spojrzał mi w oczy, uśmiechnął się i powiedział: ja umieram… Pragnę dać świadectwo, że byłem pod wrażeniem jego głębokiej wiary, która była naprawdę na miarę świadectwa. W naszej parafii jest wielu ludzi, ale on był wyjątkowy… Był niezwykle wrażliwy na Boga, w którego głęboko wierzył (…)
Drogi Panie Kościelny, drogi Bronku!
Jesteśmy Ci wdzięczni za to, kim byłeś, i za to, co czyniłeś, za wzruszające świadectwo człowieka Bożego, szczerego i uczciwego parafianina, zatroskanego o dobro wspólne tej parafii. Dziękujemy Ci za to wszystko, co uczyniłeś dla swojej rodziny oraz dla tej naszej rodziny parafialnej. Dzisiaj zapewniamy Cię o stałej pamięci w modlitwie i o Twojej obecności w naszych sercach (…)
Kilka zdjęć z Panem Kościelnym…